Mam szereg złych cech - mam trudności z komunikowaniem się z ludźmi, mały problem z brakiem asertywności, a największy mój problem to ten, że wiele rzeczy odpuszczam. Ktoś mnie obraził? E tam, mam w nosie opinie innych. Ktoś mnie oszukał? E tam, ludzie tacy są. Oszukał na pieniądze? E tam, podatek od naiwności. I o tej ostatniej cesze miałam dzisiaj okazję porozmawiać. W roli terapeuty wystąpił... pan dzielnicowy.
Jakiś czas temu skontaktowała się ze mną pani. Pani poprosiła, żeby zrobić jej kosmetyk, bo chce spróbować. Dogadałyśmy cenę, wysyłkę, wszystkie adresy i inne formalności... Nawet zgodziłam się na wymianę na inną rzecz, bo rozumiem, że święta i z pieniędzmi krucho.
Następnym razem prośba o zrobienie zakupów, bo stacjonarnie jest zniżka, a w internecie nie mają. Średnio u mnie z czasem (zresztą jak zwykle), ale do sklepu podeszłam i zakupiłam. Pomyślałam, że skoro dostałam już połowę kwoty, to nie będzie problemu z resztą. No i tej reszty do dziś nie otrzymałam. Ciekawe było to, że choć adres do wysyłki był ten sam, to już adres e-mail inny. Ale to się zdarza, prawda?
I ostatnie zdarzenie. Pani potrzebuje dwóch rzeczy z tego samego sklepu. Znowu była zniżka stacjonarna, ale nie zdążyłam w tym czasie podejść. Krucho u mnie wtedy było nie tylko z czasem, ale i z pieniędzmi, a pani znowu proponowała, że wpłaci połowę kwoty teraz. Świta Wam coś? No cóż, nawet mnie zaświtało, mimo innego adresu e-mail. Zrezygnowałam, ale pani zdążyła już wysłać mi pieniądze. Jak tylko je otrzymałam, niezwłocznie przelałam, zgodnie z jej prośbą, na konto sklepu. Ciekawe tym razem było to, że do konta mailowego przypisane było inne imię niż było na przelewie. Ale to się zdarza. Pani A mogła skorzystać z rozpędu podać swoje dane, zamiast zainteresowanej pani B, prawda? Ale bardzo rzadko się zdarza, że dwie osoby z tej samej miejscowości kontaktują się ze mną w tym samym celu, w bardzo podobny sposób.
O wszystkich zajściach zapomniałam. Aż do wczoraj, kiedy to w drzwiach stanął pan dzielnicowy i zapytał o te dwie panie. Okazuje się, że zainteresowała się nimi prokuratura. Najwyraźniej nie tylko ja miałam takie przygody, ale właśnie ja sobie je odpuściłam. Od dziś postanowiłam nie odpuszczać.
O tym, jaki mam obecnie humor świadczy to, że od kilku dni "chodzi za mną" motyw z Avatara. Kto kojarzy film, ten zrozumie, a kto nie oglądał, niech obejrzy ;)
Bardzo bardzo nie chciało mi się wracać do rzeczywistości po długim weekendzie majowym...
Jak tylko wyszłam z komendy poszłam do fryzjera. Postanowiłam podciąć końcówki, bo nagle ze znośnych zaczęły wyglądać jak półtora nieszczęścia, porozdwajały się i zaczęły się plątać. Pani fryzjerka żartowała, że mam dziewicze, naturalne włosy i że to prawie niemożliwe, że w pięć lat tak długie urosły. Miała też problem z rozczesaniem ich - czesała do góry i brakowało jej trochę wzrostu ;)
Podobają mi się moje nowe końcówki... :)